niedziela, 16 czerwca 2013

"Najzimniejsza zima jaką kiedykolwiek przeżyłem to było lato w San Francisco"


Jedyne momenty kiedy żałuję przeprowadzki do SF to chwile w których muszę wyjść na dwór :P. No dobra, tak źle nie jest, ale lato jest tutaj chłodne (na jesieni robi się dużo fajniej) - polar z kapturem to częsty przyjaciel.

Haight-Ashbury Street Fair


Parę tygodni temu na całą niedzielę zamknięto dużą część Haight street ze względu na 36-te targi uliczne. W skrócie - hipisi, hipsterzy i masa tandety :-)

Polish Sausage są dość popularne. Ot, śląska z grilla w bułce ;-)

Ludzi kręciło się sporo.

Miejscowi hipsterzy przygrywali melodie ze swoich mieszkań.

"As seen on Big Bang Theory" :-)

Synergia - organiczne ubrania. Znaczy się co?

Oprócz grających hipsterów były też normalne zespoły - na końcach były 2 sceny z całkiem fajnymi melodiami.

"Puff puff pass" :)

Stepujący koleś też się znalazł.


Odczyty, tarot i oczyszczanie aury.

A tu za to przyszłość, interpretacja snów i inne ważne sprawy.

Bankomaty coraz fajniejsze - a z lewej chyba ich strażnik :-)

City - różne




Znowu Golden Gate Park




Widok wieczorem z Twin Peaks na centrum - po lewej mgła (most Golden Gate oczywiście schowany)




Z drugiej strony też atakowała - chwilę później sam Twin Peaks został zakryty.


Amerykanie na prawdę lubią kolejki - ta na festiwal poświęcony +/- zdrowemu jedzeniu (w środku jeszcze gorzej).


Seattle po raz drugi


Tym razem udało mi się pozwiedzać trochę samo miasto. Jak na duże miasto w USA, Seattle jest niesamowicie czyste (albo SF już mnie skrzywiło). Do tego też jest bardzo przyjemne w lato - większość czasu nie pada i ciepła pogoda.

Z lotniska do centrum miasta prowadzi linia kolejki lekkiej - w centrum cała schowana pod ziemią. Współdzielą ją też autobusy - powoduje to problemy w godzinach szczytu - korkuje się  :-). A sama kolejka spoko i tania (mniej niż $3 - Balice mogą się schować :-) )


Space Needle - jeden z symboli miasta i bardzo fajny punkt widokowy.

Widok na jedno jezioro - duży ruch żaglówek jak na normalny wieczór w trakcie tygodnia (widać też dźwig - pewnie z budowy Amazona - tubylcy twierdzą, że w centrum aktualnie nikt inny nie buduję niż oni - mają chyba z 6 placów budowy).

Centrum ma wysoką zabudowę.





Space Needle zbudowano w latach 60-tych na targi światowe - razem z nią zbudowano też monorail prowadzący ze ścisłego centrum pod nią - jakieś może 3 kilometry i brak przystanków po drodze - średnio użyteczne dla mieszkańców - jedynie atrakcja turystyczna.


Zaśmiecone uliczki widziałem tak rzadko, że aż musiałem zrobić zdjęcie :-).


Lokalni bezdomni prowadzący ożywioną dyskusję. Jest ich dużo mniej niż w SF, ale i tak sporo.

Pierwszy sklep Starbucksa - mekka polskich hipsterów (tutaj żaden hipster się nie splami kawą ze Starbucksa - wszyscy piją kawę z małych kawiarni o których nikt inny oczywiście nie słyszał).



Monorail.



Lotnisko a w tle Mount Rainier - góruje też na samym Seattle, o ile nie ma chmur.

A tu też Mount Rainier - fajnie widać jej wybitność (ponad 4km - więcej niż wybitność K-2).

Bonus

Sklep alkoholowy w jakiejś dziurze reklamujący się najzimniejszym piwem w mieście :-)