Seattle
Kolejny tydzień w Seattle - ciekawe miasto, ale dużo mniej niż San Francisco. Ma zalety, jak brak ludzkich odchodów na ulicach, brak podatku stanowego (stanowy podatek dochodowy w Kalifornii to ~10% + oczywiście federalny), biuro Facebooka w centrum miasta (spacer do pracy jako środek komunikacji to super sprawa) czy bliskość gór i granicy z Kanadą. Ale ma też minusy, jak deszczowa pogoda, bardziej "sterylny" klimat miasta, punkty w mieście, z których widać 4 Starbucksy, czy fakt że Amazon na spółkę z Paulem Allenem (współzałożyciel Microsoftu) są właścicielami połowy miasta i okolic (ok, przesadzam ale tylko trochę :-) ).
Centrum nocą |
Widok z biura w dzień |
Wejście do WC w biurze - rury ciągną się w środku :-) |
Vancouver
Jak wspomniałem wcześniej - jedną z zalet Seattle jest bliskość Kanady - musiałem więc w końcu skorzystać z tego, tym bardziej że znajoma się tam przeprowadziła, więc był też powód do odwiedzin. Vancouver to około 2.5h jazdy (+ granica). Kanada i USA są dość mocno zintegrowane, ale na granicy są normalne kontrole (jak wracałem to spędziłem 1h w kolejce).
Do Kanady prowadzi z Seattle droga międzystanowa numer 5 - ciągnie się ona przez całe zachodnie wybrzeże USA - jest to też np. główna trasa między San Francisco a Los Angeles, ale jest to jedna z najnudniejszych dróg świata (5h niczego - jedynie od czasu do czasu smród z olbrzymich farm). Część od Seattle do granicy to zupełnie inna sprawa - super widoki (jeśli tylko nie pada/nie ma mgły, więc nie za często :P) - droga ciągnie się między zatoką a górami.
Samo Vancouver to spore (600tys w samym mieście, ponad 2 miliony mieszkańców w całej aglomeracji) i ciekawe miasto, które jest zdecydowanie bardziej bliskie San Francisco czy miastom europejskim, niż Seattle czy LA. Miasto jest też całkiem bogate i ma nieźle rozwinięty przemysł wysokich technologii.
Prohibicja
Stan British Columbia, w którym leży Vancouver jest olbrzymi - prawie 1 milion km^2 (choć jest tylko 5 pod względem wielkości stanem w Kanadzie) - ponad 3 razy większy od Polski i ciągnie się aż do Alaski. Ma jednak tylko 4 miliony mieszkańców - więc ponad połowa żyje w aglomeracji Vancouver. Ten stan ma też bardzo ostre prawo antyalkoholowe - podobne do szwedzkiego systemu - sprzedaż alkoholu jedynie w państwowych sklepach BC Liquor, ograniczone godziny otwarcia i bardzo wysoka akcyza. Dlatego najlepszym prezentem jest staropolska flaszka :P.
Sklep jeszcze w USA - $13 za 0.7L. Po drugiej stronie granicy kosztuje co najmniej 2x więcej. |
Centrum
Całe centrum to wysoka zabudowa.
Zdarzają się wyjątki :) |
Podobieństwa do SF
Jak wspomniałem - miasto jest całkiem podobne do San Francisco. Jest bogate (ale ceny są bardziej normalne - w SF aktualnie 2 pokojowe mieszkania, i to bez żadnych ekstrawagancji, kosztują ~$4 tysiące za miesiąc wynajmu - w Vancouver za ~$2 tysiące ma się super mieszkanie). Wszystko dzięki wysokiej zabudowie w centrum - w SF wszyscy narzekają na ceny, ale nikt nie chce się zgodzić na budowę nowych mieszkań... Vancouver też miało takie problemy. Z dalszych podobieństw: miasto jest położone na półwyspie, posiada duży park i ma mostem przez zatokę o podobnej konstrukcji co most Golden Gate.
Most Lions Gate - podobny do Golden Gate, ale to nie to. |
Inne
Miasto jest przyjemne, ma bardzo duża populację azjatycką (większość restauracji jest azjatycka, z naprawdę dobrym jedzeniem), przy samych górach. Do tego mały plus, który cieszy - w Kanadzie korzysta się z systemu metrycznego. Ma też plusy innej natury, jak np. dziewczyny które są dużo bardziej zadbane - w SF dominuje styl na hippiskę/hipsterkę/sportsmenkę. I zwyczajowo to dziewczyny płacą na pierwszej randce :-).
Pogoda
Największą wadą Vancouver jest pogoda - gdyby nie ona to już bym się starał o wizę do Kanady :-). San Francisco nie ma pogody idealnej - np. cały aktualny weekend pada, ale jest to normalne w zimę. Poza nią jedyne co człowiek potrzebuje to bluza. W Vancouver niestety pada przez cały rok (mi się wyjątkowo udało trafić na ładną pogodę).
A, i kolejne podobieństwo do San Francisco: też mają mgłę.
Hydroplany |
Różne
Kanadyjczycy mają opinię bardzo uprzejmych. Zgadam się. I do tego, na znaki drogowe są uprzejme i dziękują ludziom... :-) |
Trochę bezdomnych też się znajdzie, ale klimat im tak nie sprzyja. |
Żąglerka piłą mechaniczną |
Losowa ciekawostka
W USA w zeszły weekend odbywał się Superbowl (jako ciekawostka w ciekawostce - w Facebooku wewnętrznie to też istotne wydarzenie - strony zespołów/zawodników/etc przeżywają szaleństwo w tym okresie i mają olbrzymi chwilowy ruch). Superbowl to też (albo i przede wszystkim) reklamy. Ludzie na nie wyczekują. I czasem wzbudzają one kontrowersje. W tym roku zrobiła to reklama Coca Coli:
Czemu? "America the Beautiful" to piosenka która, razem z hymnem, podziękowaniem dla żołnierzy, etc, zawsze towarzyszy otwarciu dużych wydarzeń sportowych. W tej reklamie jej słowa są śpiewane w różnych językach i to bardzo się nie spodobało konserwatystom - dominowały komentarze w stylu: "jeśli nie chcesz mówić po angielsku to wracaj do swojego kraju".
Co w tym najciekawsze? W USA nie ma oficjalnego federalnego języka. Duża część stanów ma oficjalny język, ale USA, jako kraj - nie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz