piątek, 21 marca 2014

Kiwi - część 1

Jakiś czas temu uznałem, że nazwa bloga nie do końca odpowiada rzeczywistości: jaki tam koniec świata, są dalsze miejsca od Polski. Postanowiłem więc to naprawić i wybrać się na totalnie przeciwną stronę Ziemi od Polski. No dobra, nie do końca, gdyż bezpośrednio po drugiej stronie jest ocean - trochę nudno tam może być. Najbliższy ląd to Nowa Zelandia. Kraj znany ze wspaniałych krajobrazów, mówiący po angielsku i pozbawiony morderczych pająków i węży, w przeciwieństwie do Australii. Do tego, mimo że lot trwa 12h, to jest tylko 3h godziny różnicy czasu od SF (ok, znowu kłamie - 21h, gdyż przekracza się linię zmiany czasu, więc dni się mogą trochę pomieszać).

Kiwi


Mieszkańcy Nowej Zelandii to kiwi. Sami tak się nazywają i olbrzymia część rzeczy ma kiwi w nazwie - np. linie kolejowe to Kiwi Railways. Uwielbiam to określenie.

Granica


Nowa Zelandia to kraj bardzo otwarty na turystów (a teraz, ze względu na filmy Petera Jacksona, mają jeszcze więcej turystów niż zwykle) ale na granicy kontrola jest bardzo szczegółowa.
Przyroda na Nowej Zelandii była pozbawiona kontaktu z resztą świata (pomijając zwierzęta morskie i niektóre ptaki) przez wiele milionów lat. Był to też jeden z ostatnich większych lądów zasiedlonych przez ludzi - Maori przybyli z wysp pacyficznych w XIII wieku, Europejczycy w XVIII. Od swojego przybycia, ludzie dokonali dużych zmian w przyrodzie i sprowadzili wiele roślin i zwierząt - z niektórymi z nich mają problemy.
Z tego powodu kontrola na granicy jest bardzo dokładna - sprawdzają czy nie sprowadzisz przypadkiem jakiś organizmów. Musisz zadeklarować cały sprzęt campingowy, buty górskie, etc - wszystko co mogło mieć kontakt z ziemią w lasach/na łąkach/etc. Następnie trzeba go wypakować i pokazać, że jest czysty - jak nie - umyją go dla ciebie (za darmo i bez żadnych problemów). Na koniec prześwietlenie bagażu - jak znajdą jakiś sprzęt, którego nie zadeklarowałeś - paręset dolarów kary. Więc lepiej nie zapomnieć o niczym :-).

Auckland


Stolica - mieszka w niej 1.5 mln osób (z 4.5 w całym kraju). Jest to ciekawe miejsce, ale tylko na kilka dni. Samo miasto jest zbudowane jak miasta w USA - więc jest to masa olbrzymich przedmieść (choć ma też pełnoprawne i fajne centrum). Parę rzeczy które rzuca się w oczy to olbrzymia ilość Azjatów, samochody jeżdżące po złej stornie i ładnie ubrani ludzie (ok, ubrani jak normalni ludzie którzy idą do pracy w biurze w większości rejonów na świecie - dolina krzemowa sprawiła, że odzwyczaiłem się od tego :-) )

Widok na centrum. W tle Sky Tower, dominujące nad miastem - najwyższy wolnostojący budynek na południowej półkuli.

Widok na przedmieścia, ze Sky Tower


Panorama miasta


Obchody chińskiego nowego roku.




America's Cup


Nowa Zelandia żyje kilkoma sportami - rugby, wyścigi konne i żeglarstwo. America's Cup, która jest Formułą 1 żeglarstwa, jest olbrzymim wydarzeniem. Ostatnie zawody, które miały miejsce w zeszłym roku w San Francisco, to ciężki temat - drużyna kiwi prowadziła 8-1 - brakowało im wygranej jednego wyścigu do zwycięstwa w całych zawodach. Przegrali 8-9 i puchar został w USA.

Jedna ze zwycięskich łodzi w muzeum.
Łódź zbudowana na America's Cup, który nigdy nie wzięła udziału w zawodach (jedynie na treningach). Dzisiaj można się na niej przepłynąć, brać udział w podnoszeniu żagli, sterować, etc.

Więc oczywiście na to się zdecydowałem. Przechyły były niezłe :-)


Wulkany


Auckland, jak i duża część północnej wyspy, to teren aktywny wulkanicznie. Miasto jest położone na kilkudziesięciu wzgórzach, które są byłymi wulkanami. Ostatni wybuch miał miejsce ~500 lat temu, na terenie zatoki, na północ od miasta. Powstała w tym miejscu nowa wyspa - Rangitoto, Można się na nią wybrać - to super miejsce do zobaczenia jak w 500 lat roślinność zajęła całą wyspę.

Las na wyspie jest bardzo bujny i super głośny od cykad.


Jaskinie wulkaniczne



Krater

Ciąg dalszy nastąpi.

1 komentarz: