poniedziałek, 14 lipca 2014

Kiwi - część 3

Wyspa południowa

Kaikoura


Małe miasteczko na oceanem. Rejon jest ciekawy - góry o wysokości ponad 2 km znajdują się zaraz przy nabrzeżu. Stromo jest też w samej wodzie - zaledwie kilkuset metrów od brzegu ocean ma już ponad 1 km głębokości.


"Centrum miasta"


Fok nie brakuje







Jedną z największych zalet tak głębokiego oceanu jest bogactwo życia w wodzie. Jest to jedno z fajniejszych miejsc do obserwacji wielorybów i delfinów (a dokładniej - delfinów ciemnych) - można nawet zrobić coś więcej niż zwykła obserwacja...

Defliny


Początek nie był zachęcający - pobudka o 4 nad ranem, aby o godzinie 6 rano być już na oceanie (można wybrać się też później, ale podobno rano jest najciekawiej).

Wschód słońca. Nie lubię oglądać wschodów - wolę zachody, bo nie trzeba się budzić :-). Ale było warto.



Ten gatunek delfinów uwielbia robić salta (pełne, o 360 stopni - niestety nie udało mi się uchwycić na kamerze) - jeden nawet zdecydował się zrobić 5 pod rząd.





Ot, parę delfinów? Było fajniej - w ramach tej wycieczki dostawałeś piankę, maskę do nurkowania, płetwy i przewodników którzy kierowali łódkę w stronę miejsc gdzie są delfiny i mówili kiedy wskakiwać do wody. Jedna z najciekawszych rzeczy jaką zrobiłem w życiu. Przewodnicy nie wabią delfinów jedzeniem, więc aby przyciągnąć ich uwagę (to bardzo ciekawskie zwierzęta), będąc w wodzie należy wydawać z siebie durne odgłosy :-). Jak się tobą zainteresują to zaczynają pływać wokół ciebie, pod tobą, z przodu, tyłu, w grupach po kilka, czasem z małymi - i to wszystko na odległości nie większej niż pół metra. Super zabawne zwierzaki i było ich tam setki. Niestety mój aparat nie jest wodoodporny, więc bliskich ujęć nie ma - a szkoda.




Jezioro pukaki


Im bardziej na południe, tym ciekawsze zaczynają się ciekawsze góry.

Weta - miejscowy owad (nie jest groźny, ale jak przez przypadek zahaczy się o jego kolce to może boleć). Studio efektów specjalnych Petera Jackson nosi też tą nazwę.  



Jeden z fajniejszych "kempingów" (kawałek pola i dziura w ziemi robiąca za toaletę) - po drugiej stronie jeziora w oddali - góra Cook - najwyższy szczyt Nowej Zelandii (ponad 3700m). Jest to góra na której Edmund Hillary, pierwszy zdobywca Everestu, przygotowywał się do wyprawy.

Schody diabła w OTAGO ;-). Jeden z rejonów na południowej wyspie ma nazwę Otago. 

Cook



Można się także wybrać na rafting.

Do góry dnem jest dużo fajniej :-)

Góra Cook


Wspinaczki na nią nie było. Ale tereny w okolicy są OK.



W tle - tęcza.

Ekstremalne układanie kostki rubika.

Dunedin

Stolica rejonu Otago.



Podobno najbardziej stroma ulica na świecie. Drogi wytyczono w UK, nie uwzględniając topografii terenu - na miejscu nie podważono tych decyzji.


Dworzec kolejowy - podobno jeden z najczęściej fotografowanych budynków na południe od równika.


 


Milford


Fiordy pokrywają praktycznie całą południowo-zachodnią część wyspy. Najsłynniejszy z nich to Milford - przez długi czas nieodkryty, gdyż wejście do niego jest schowane od oceanu, a teren jest trudno dostępny, ze względu na góry i faunę.
Lwy? Tygrysy? Niedźwiedzie? Rekiny z laserami? Nie. Muchy piaskowe (sandfly). Jest ich olbrzymia ilość (ja akurat miałem szczęście i było ich mniej niż zwykle, ze względu na słoneczną pogodę, ale też nie odwiedziłem miejsc gdzie jest ich najwięcej) i są bardzo agresywne. Gryzą wszędzie - w szczególności kostki - spodnie wpuszczone w długie skarpety + środki na owady o tropikalnej sile - wiele mocniejsze od tego co można kupić w Polsce - jeśli spryskasz tym ubranie to masz dużą szansę, że przeżre on kolor/tkaninę. Kapelusz z siatką też wskazany. Lokalna legenda mówi, że po stworzeniu południowej wyspy bóg uznał, że jest tam zbyt pięknie i człowiek zniszczy ten teren, więc aby go zniechęcić - umieścił tam też te owady.






Routeburn


Jest to szlak który w dawnych czas był jedyną drogą do Milfordu - 32 km przez wzgórza. Dzisiaj prowadzi tam też droga (wije się przez góry i tunele - przejazd zajmuje parę godzin). Od dawna trwają też próby zbudowania bezpośredniego tunelu kolejowego, aby ułatwić i wielce skrócić podróż, ale budowa jest ciągle blokowana, z różnych względów (głównie ekolodzy, obawiający się wpływu zwiększonej ilości turystów).
Ale wracając do szlaku - dzisiaj jest to jednej z najlepszych szlaków turystycznych w Nowej Zelandii - po drodze jest tylko parę chatek, więc trzeba rezerwować z dużym wyprzedzeniem. Ja byłem za późno, więc zostały mi tylko chatki zaraz na początku i końcu - przejście trwało więc 3 dni, z czego pierwszego i ostatniego dnia jedynie po jakieś 2h. Chatki bez bieżącej wody (jedyna okazja na kąpiel to lodowate jeziora) i prądu - jedynie butle z gazem do kuchenek.
Ciekawostka numer jeden - zeskakiwanie z górnego łóżka (jak w akademiku) to umiejętność którą można zapomnieć. Efekt? Obudzeniem całej chatki lądowaniem bez telemarku + następnego dnia >20km ze spuchniętym dużym palcem stopy :-).
Ciekawostka number dwa - jeśli ktoś się wybiera samochodem to po przejściu tego szlaku jest problem - samochód jest po drugiej stronie, a przejazd jakimś busem (których wiele nie ma) to parę godzin w jedną stronę. Ale są lokalne biznesy które to rozwiązują - płacisz jakieś $200, dajesz kluczyki do samochodu i ktoś przebiega(!) tą trasę (jest stromo i całkiem fajne różnice wysokości), wsiada w samochód i przywozi go na drugi parking. Spotkaliśmy na trasie jedną dziewczynę która się tym zajmuje - biega tą trasę po 4-5 razy w tygodniu, jakieś 5-7h biegu.

Nocleg przed szlakiem






Kawałek od początku szlaku. Przez wszystkie 3 dni mieliśmy super pogodę - najczęściej aby mieć takie widoki trzeba kupić pocztówki - jest to teren bardzo deszczowy.

"Wanna" przy chatce :-)















Queenstown

To niestety było ostatnie miejsce na mojej trasie. Zimą - kurort narciarski. Latem - stolica adrenaliny. Miejsce w którym wymyślono skoki na bungee i wiele innych szalonych rzeczy :-).

Tam się rozstałem z grupą - następnego dnia miałem wylot, ale jak się okazało - bardzo za mną tęsknili - autokar nie sprawował żadnych problemów, aż do momentu gdy ja się odłączyłem - 15 min później rozsypała się skrzynia biegów i grupa musiała zostać w mieście dodatkową noc, podczas gdy firma wysłała drugi autokar z bazy na północy wyspy.





Nowa Zelandia - polecam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz