sobota, 9 sierpnia 2014

Kanada - część 1

Tydzień w okolicy 4 lipca, czyli dzień niepodległości w USA postanowiliśmy spędzić razem ze znajomymi w Kanadzie. Był to oczywisty wybór -  w końcu Kanada podlega koronie brytyjskiej, przeciwko której stany się zbuntowały :-).

Przelot


Jak się okazało na lotnisku - dzielni pracownicy linii lotniczych United wiedzieli o naszym planie i starali zrobić się wszystko aby go udaremnić...
Stawiłem się na lotnisku i próba odprawy w automatycznym kiosku zakończyła się niepowodzeniem, więc udałem się do obsługi. Tam wspaniały pracownik zabrał się za wklepywanie danych mojego paszportu do komputera, po czym z radością oświadczył mi, iż potrzebuję wizę aby wlecieć do Kanady. Ja, z jeszcze większą radością oświadczyłem mu, że wiem iż jej nie potrzebuje - baa, byłem w Kanadzie kilka miesięcy temu i mam nawet pieczątki. Nasza dyskusja z każdą chwilą robiła się coraz radośniejsza - on wspomniał że zostanę deportowany z Kanady (swoją drogą - nigdy mnie jeszcze nie deportowali z żadnego kraju - zawsze jest ten pierwszy raz), ja zaś wspomniałem co sądzę na temat poziomu jego wiedzy i całej sytuacji.

Po paru minutach udaliśmy się do jego przełożonego. Spojrzał na mój paszport i potwierdził że nie potrzebuję wizy. Jak się potem okazało na stanowisku, na którym byłem obsługiwany, był zepsuty czytnik do elektronicznych paszportów, więc gdy dzielny pracownik wstukał dane z palca, system uznał że jest to stary paszport, bez danych biometrycznych i w takim wypadku wiza jest potrzebna. Przenieśliśmy się na inne stanowisko, wszystko zadziałało i po paru dodatkowych minutach miałem kartę pokładową w ręku.
Straciłem sporo czasu i odlot się zbliżał, a musiałem jeszcze przejść kontrolę bezpieczeństwa. Udałem się do krótkiej kolejki, zaraz obok mnie i zostałem poinstruowany że zamykają to wejście i muszę się udać do innego punktu, w którym oczywiście była masa ludzi. Gdy udało mi się przejść, pasażerowie już wchodzili na pokład i drzwi do samolotu zamykały się za parę minut. Całe szczęście nie miałem innych przeszkód i znalazłem się na swoim miejscu. Ale lot, jak to ma miejsce od paru miesięcy był opóźniony - 2 z 4 pasów na lotnisku SFO są przebudowywane, ze względu na nowe regulacje co do bezpieczeństwa, więc czekaliśmy z dobre 30 min na start.

Lato w SF widziane z góry



W trakcie samego lotu (do Vancouver - ~2h) dowiedziałem się zaś paru nowości z pokładowej gazety. Najciekawsze było poszerzenie mojej wiedzy na temat wojny o kiełbasy między Chorwacją a Słowenią - podobno jedna z najważniejszych rzeczy dziejących się w Europie w czerwcu tego roku.



Vancouver


To była moja druga wizyta w tym mieście i dalej mi się podoba.


W tle ekran z meczem na mistrzostwach między Brazylią a Kolumbią, oglądany przez Polaka i Chorwatów, w Holenderskim barze, w Kanadzie.


All you can eat sushi i grill. Płacisz ~$30 i masz 2 godziny na zjedzenie wszystkiego co chcesz. Ale jako ciekawostka - jeśli zamówisz jakieś sushi i go nie zjesz, to musisz dopłacić dodatkowo jakieś $2 za każdą sztukę.

Samemu grillujesz sobie mięso.





Jeden dzień spędziłem w biurze Facebooka w Vancouver.

Nocowałem u znajomych, którzy mieli bardzo ciekawą rzecz w mieszkaniu które tam wynajmują. Jest to zdjęcie szafy/garderoby. Jest ona tak duża, że mieści się tam łóżko. Więc ktoś postanowił je tam umieścić :-). Niestety wybrałem kanapę jak miejsce do nocowania - spanie w szafie ciągle jest na mojej liście rzeczy do zrobienia przed śmiercią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz