niedziela, 29 marca 2015

Japonia - cześć 2

Po spędzeniu paru dni w Tokio nastał czas na zwiedzenie reszty kraju. Jest tylko jeden dobry sposób na to:

Shinkansen


czyli japońska sieć szybkiej kolei. Znana na całym świecie z punktualności, szybkości, częstotliwości i ogólnej zajebistości. Te wszystkie przymiotniki są na miejscu - jest to niesamowita sieć kolejowa.

Jedynym problemem jest cena - nie są najtańsze pociągi. Chyba, że jest się turystą (Japonia ma dużo udogodnień dla turystów) - wtedy należy wyposażyć się w Japan Rail Pass - bilet ważny od 1 do 3 tygodni, na prawie wszystkich liniach, za ułamek ceny (1 tygodniowy bilet kosztuje tyle co bilet powrotny między Tokio i Kyoto). Ciekawe wymagania - należy go zakupić poza Japonią (dostaje się go pocztą i wysyłają tylko na adresy poza Japonią) a do aktywacji na stacji kolejowej należy pokazać paszport z wizą turystyczną. Bilet ten to była to jedna z najlepszych inwestycji.

Co do reszty - punktualność tych pociągów jest niesamowita - największe spóźnienie jakiego doświadczyliśmy to były 2 minuty, ale pociąg nadrobił to na następnej stacji. Częstotliwość jest też niesamowita - linia Tokyo - Kyoto (oddalone od siebie o jakieś 500km) - pociąg co 12 minut, a czas przejazdu - 2 godziny 10 minut na najszybszej linii. Ale niestety Rail Pass nie daje dostępu do niej...
Na tej trasie musieliśmy się zadowolić pociągami dla biedoty - kursują zaledwie co 20 minut a czas przejazdu to 2 godziny 30 minut - skandal!

W środku masa miejsca na nogi - co jest dziwne, biorąc pod uwagę że Japończycy najwyżsi nie są.

W pociągu oczywiście gniazdka elektryczne. Jedynym problemem jest internet - niektóre mają specjalne WiFi od sieci komórkowych. Ale w roamingu nie ma się do nich dostępu. Sygnał komórkowy, nawet jeśli był na trasie, to nie był używalny - sieci komórkowe nie są chyba projektowane na korzystanie z nich przy poruszaniu się 300km/h.

Popularny "lunch box"

Na stacji. Na ziemi narysowane są też miejsca gdzie należy ustawiać się w kolejce, co wszyscy grzecznie robią.

Ciekawe było też obserwowanie ekip sprzątających, gdy pociąg dojeżdża do stacji końcowej i przygotowuje się do podróży powrotnej - 5 min i pociąg posprzątany. Dzięki szybkiej obsłudze i krótkim czasom podróży jeden pociąg może wykonać kilka połączeń dziennie. Nie muszą posiadać tak dużej ich ilości aby zapewnić częste połączenia.

Hiroszima


Pociągi były fajne, ale to tylko środek a nie cel podróży. Z Tokio wybraliśmy się do Hiroszimy. Mam mieszane uczucia co do tego miasta  - jest tam olbrzymia ilość historii i tragedii, ale jakoś tego nie czułem - dużo bardziej przemawiała do mnie np. wizyta w Czernobylu.

Peace Memorial Park

Pomnik Sadako - dziewczynka która miała 2 lata w momencie zrzucenia bomby i 10 lat później zachorowała na białaczkę. Stara japońska legenda mówi, że jeśli zrobi się 1000 żurawi z origami, spełni się Twoje życzenie. Niestety - zmarła, ale jej historia poruszyła całą Japonię.

Olbrzymia ilość szkół odwiedza Hiroszimę i dzieci zawsze przywożą ze sobą 1000 papierowych żurawi.

Dzwon pokoju i szkolna wycieczka.

A-Bomb Dome - jeden z najbardziej znanych symboli Hiroszimy - nad nim wybuchła bomba. Był to jeden z niewielu murowanych budynków w mieście (miasto miało w większości drewnianą zabudowę) więc szkielet z niego ocalał. 




Żurawie Sadako


Jak wspomniałem - bardzo dużo szkół odwiedza Hiroszimę. Ale dzieci mają tam też zadania domowe do wykonania. Jednym z nich jest znalezienie obcokrajowców i przeprowadzenie z nimi krótkiego wywiadu po angielsku.

Pomijając Memorial Park, w Hiroszimie nie ma nic ciekawego.

Miejsce polecone nam poprzedniego dnia w Tokio, przez tubylców (wspomniałem o tym w poprzednim poście).

Serwują tam Okonomiyaki - rodzaj naleśnika z kapustą, serem, mięsem, jajkiem i masą innych rzeczy. Super jedzenie uliczne.

Oczywiście nikt tam nie mówił ani słowa po angielsku. Mieliśmy ubaw w obie strony - my z lokalnych ludzi, a oni z nas.

Przemieniam się w Azjatę powoli. Według testów genetycznych mam 0.1% DNA azjatyckiego, więc tak naprawdę celem tej wycieczki było poszukiwanie moich korzeni.

Prysznic na siedząco

Ciąg dalszy nastąpi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz