niedziela, 25 sierpnia 2013

Nuda

Po przeprowadzce do San Francisco człowiek zapomina znaczenie tego słowa. To miasto jest dziwne i ciągle coś dziwnego się w nim dzieje:

J-POP


Festiwal japońskiej popkultury. Gwiazdy za którymi podobno nastolatki przepadają, Dużo przebierańców, ale niestety większość z nich to nie były drobne japonki - dość często byli to starsi faceci... Do tego jedzenie (nic w SF nie może się odbyć bez jedzenia), filmy ("klasyczne" filmy w stylu szaleniec zabija uczniów liceum), etc. 








SF Giants Race


Giants to lokalna drużyna bejsbolowa (najnudniejszy sport na świecie, zaraz obok krykietu) która w zeszłym rok wygrała ligę (choć nazywa się to tutaj World Series - wiadomo - świat to USA :P). Organizują też olbrzymi coroczny bieg uliczny (ale jak chce się brać udział w biegach to nie trzeba czekać na niego - co weekend tutaj w jakimiś mieście w okolicy jest organizowany jakiś bieg) - pół maraton, 10k i 5k. W końcu trochę porządniej zabrałem się za bieganie i wziąłem udział w 5k. 
Jedynym problemem był niesamowity tłok i ignorancja ludzi - na starcie grupy były podzielone według planowanego czasu na 1milę - niestety większość to zignorowała. Ludzie która przyszli przejść trasę plotkując czy z dziećmi w wózkach ustawili si na początku i większość biegu trzeba było się przez nich przebijać. Mimo to czas lekko poniżej 30min - nie tak źle jak na pierwszy raz. Bieg miał miejsce na jednej z głównych ulic która została zamknięta na cały poranek. SF nie ma problemu z zamykaniem ulic i nikt nie robi z tego powodu wielkiej tragedii.






Outside Lands


Jednym z moich celów przyjeżdżając tutaj było zobaczenie na żywo w Kalifornii najbardziej kalifornijskiego rockowego zespołu - Red Hot Chili Peppers. Okazało się że grali w tym roku w ramach Outside Lands (3 dniowy festiwal muzyczny w Golden Gate Park). Więc nie dość że ich zobaczyłem to było to prawie pod moimi oknami :-).
Największą różnicą, w porównaniu do polskich festiwali na których byłem był praktycznie brak kolejek po piwo/jedzenie/do WC oraz brak pól namiotowych - przyjezdni nocowali po hotelach/znajomych.

Bacon Burger - czemu nie

Były też dziwne akcenty, jak to zwykle w SF - zespół The Gravel Spreaders grający Killing in the Name autorstwa Rage Against The Machine na ukelele i tym podobnych instrumentach :-)






Obok festiwalu - za tłumem schowany imprezowy samochód prosto z Pimp my Ride - dużo decybeli, neonów i sztucznej mgły.

Street Food Festiwal


Wspomniałem już że SF ma bzika na punkcie jedzenia. Restauracje na brak klientów nie narzekają. A im dziwniejsze/bardziej egzotyczne - tym lepiej. Uliczne festiwale z jedzeniem nie są rzadkością.
Mission jest ich mekką - dzielnica hipstersko-googlowo-facebookowo-meksykańska. Około 100 budek. Większość meksykańskich ale też sporo azjatyckich (z dziwnych połączeń - chiński burger albo koreańskie taco) czy też południowo-amerykańskich.





Beer and Bacon


Piwo + bekon? Czemu nie!

Rozmiar trochę nie amerykański :-P


Bekonowe piwo

Inne


Facebook carnival

Impreza bardziej rodzinna - dużo gier i zabaw dla dzieci. Ale dla starszych też piwo było :-).




Beer pong

Bekon w czekoladzie. Smakuje lepiej niż brzmi :-)

America Cup


Regaty ciągle trwają.

Widok ze wzgórza po drugiej stronie mostu Golden Gate

Innego dnia - widok z Tiburon - miasteczko na północ od SF przez które prowadzi "rajska pętla" (Paradise loop) - bardzo popularna trasa na weekendowe przejażdżki rowerowe - jest naprawdę ładnie na niej.

Filmy


W pracy

I w mieście - trochę zimno, ale warto żeby obejrzeć klasyczny film "Inwazja łowców ciał", który był kręcony w SF.

Koniec


Lech Wałęsa ma swoją ulicę tutaj:


Bonus


Dlaczego nie lubi się San Francisco:

:-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz