poniedziałek, 27 stycznia 2014

Monster truck

Na amerykański styl życia składa się kilka rzeczy. Broń, fast-foody, telewizja, destrukcja, etc. Okolice San Francisco są pozbawione dużej części z tych rzeczy (jak już wcześniej wspomniałem - to nie jest USA tak naprawdę). Dlatego gdy pojawia się okazja na prawdziwie amerykańską rozrywkę - trzeba z niej korzystać. Więc gdy dowiedziałem się o pokazie Monster Truck w okolicy - nie musiałem się zastanawiać 2 razy - piwo, zapach spalin i rozwalanie rzeczy wielkimi samochodami - czy istnieje lepsza rozrywka? :-)

Organizacja


Wszystko przeprowadzone było sprawnie - dobrze zorganizowany parking (chociaż oczywiście dodatkowo płatny) i kierowcy przestrzegający na nim reguł, nie próbujący się wpychać, dzięki czemu wszystko szło sprawnie - za równo przed jak i po.
Można było też zaobserwować typowo amerykańskie "pit party", gdzie ludzie przyjeżdżają wcześniej i spędzają parę godzin na swoich pick-upach, pijąc piwo. Dowiedziałem się też dlaczego tak robią - na terenie stadionu, dostępne są jedynie piwa light, w cenie ~$10 - za tyle można kupić +/- sześciopak i jeszcze zostanie, albo 2-3 normalne piwa w knajpie. Więc z "piwa" zrezygnowałem - zostało mi liczyć tylko na zapach spalin i rozwalanie rzeczy - tutaj nie nic zawiodło :-)

Impreza

Przed rozpoczęciem - obowiązkowy hymn, dedykacja żołnierzom, etc. W trakcie zawodów inscenizowane "oszustwa" po których były monologi o tym jak to oszustwo nie popłaca (widownia pełna dzieciaków w okolicy 5-8 lat), strzelanie koszulkami w publiczność, masa dziwnych pomysłów, no i najważniejsze - Monster Trucki :-)


Bat-mobil się trochę rozpadł w trakcie zawodów








Równoległe skoki - pojazdowi w tle coś się urwało nie ruszył :-). W trakcie cały zawodów ze 3-4 razy w sumie niektóre auta miały problemy, ale jako że konstrukcja ich jest względnie prosta - szybko je przywracano do życia.







Dodatkowe pokazy

W trakcie przerw, gdy serwisowano pojazdy/układano nowe przeszkody odbywały się wyścigi na mały crossach:


Wodzirej

Były też inne ciekawe pokazy - tutaj wysadzanie pudła z kaskaderem w środku :-)




No i kobieta kula:



Gorąco polecam :-)

PS. Kolejna losowa ciekawostka - podróżowanie na Kubę jest nielegalne dla obywateli USA/osób tu mieszkających (jest to podstawa np. do utraty wizy przeze mnie) - aby się tam wybrać trzeba uzyskać specjalną zgodę. Nie ma żadnych lotów między tymi krajami, oficjalnych wycieczek, wszystkie ubezpieczenia podróżne są ważne na cały świat, poza Kubą, etc.

niedziela, 19 stycznia 2014

Znowu różności

Przygotowania do krótkiego występu Cirque du Soleil na kampusie w pracy.

Sam pokaz - wysoko latali całkiem wysoko.
Statek handlowy po wypłynięciu z zatoki.

Nie każdy się do tego stosuje - czasem muszę przypominać :P


W sklepie - transport choinek to niebezpieczna czynność, która może spowodować nawet śmierć i sklep nie bierze za to odpowiedzialności.

Noworoczne fajerwerki.

Point Reyes.


Latarnia na Point Reyes - dzisiaj w pełni zautomatyzowana. Jest to jedno z najbardziej mglistych miejsc na zachodnim wybrzeżu USA.

Na tej latarni dzieje się akcja filmu Mgła - co za niespodzianka :).

Informacja pogodowa. 



Widok na SF i zatokę ze wzgórz przy Berkeley.

W pracy pojawiła się ta informacja - nie są w stanie zapewnić aktualnie organicznych bananów... Chyba czas zmienić firmę...

Znalezione w poczcie - informacja o ugodzie w zbiorowym pozwie przeciwko Bank of America, za spamowanie ludzi automatycznymi telefonami.
Kościół jezuicki 2 przecznice od mojego mieszkania. Obok jest też dużo budynków uniwersytetu SF.



Losowa ciekawostka - w USA aplikować o paszport można w różnych dziwnych miejscach - na poczcie czy też np. w studium WF na terenie uniwersytetu Berkeley.

Rakiety Nike

Historia

W latach 50-tych USA bardzo obawiało się ataków rosyjskich bombowców nuklearnych. Zaczęli więc pracę nad system system obrony rakietowej - ich owocem był program Nike.

Pierwsze rakiety miały dość mały zasięg i tradycyjne głowice bojowe. Rozlokowane były głównie, przy zachodnim wybrzeżu i na północy, wokół dużych miast/baz wojskowych (później także w Europie - obecne były tam całkiem do niedawna).
Rozwój rakiet balistycznych sprawił, że atak bombowcami stał się mniejszym zagrożeniem. Ogień zwalczać ogniem - USA zbudowało nową generację rakiet - Nike-Zeus, która miała większy zasięg (~100km) i uzbrojone były w głowice nuklearne. Powód? Dużo łatwiej trafić (nie trzeba być tak dokładnym, choć i tak - nie jest to prosta sprawa). Podobno także zjonizowane powietrze, po wybuchu w atmosferze, miało przez kilka dni zapewniać "tarczę" która uszkadzała systemy elektryczne w rakietach i dezaktywować ich głowice (nie wiem ile w tym prawdy). No i nawet bliski wybuch nuklearny, ale nad oceanem był traktowany jako mniejsze zło niż bezpośrednie trafienie miasta.

Bazy, unowocześnione do rakiet Nike-Zeus utrzymywane były w stanie gotowości bojowej do lat 70-tych w USA (z czasem trzech minut od rozkazu do wystrzelenia pierwszej rakiety). Wokół San Francisco było ich kilka (w każdym momencie część z nich była na dyżurze - reszta miała dłuższe czasy reakcji - w okolicy kwadransu). Oczywiście nikt nie wiedział co w nich jest (dopiero w latach 90-tych zaczęto udostępniać więcej informacji na ten temat).
Jedna z baz ulokowana była zaraz obok mostu Golden Gate, przy parku narodowym (gdyby ekolodzy wiedzieli co tam armia trzyma, to pewnie nie byliby szczęśliwi :P). Dzisiaj jest to jedyna baza która została w pełni odrestaurowana i jest otwarta do zwiedzania (a raz na miesiąc niektórzy byli oficerowie przybywają jako wolontariusze, aby oprowadzać po bazie).

Tutaj mała dygresja - instytucja wolontariatu jest bardzo silna w USA. Większość muzeów działa dzięki nim (w przypadku muzeów wojskowych to głównie właśnie byli oficerowie), wolontariat rodziców w szkołach czy przedszkolach też jest bardzo popularny, itp.


Analogowy komputer kierujący.

Zasilanie.

Radary.

Drony używane jako cele testowe. Każda z drużyn raz w roku musiała rozłożyć jedna rakietę, zapakować na ciężarówkę która przewoziła ją do bazy w Tekasie. Tam ją składali i przechodzili w stan gotowości bojowej -  jak przy normalnej operacji - mieli jedną szansę aby zestrzelić takiego drona. Jeśli im się nie udało - na rok całą drużyna była odsuwana od programu (potem mogli ponownie próbować uzyskać certyfikację).

Po lewej pierwszy typ Nike (nie nuklearny). Po prawej , w środku schowana głowica bojowa z Nike-Zeus. Występowałą ona w dwóch wariantach: konwencjonalnym lub nuklearnym. A Nike-Zeus to +/- 4 silniki z poprzedniej rakiety sklejone razem. 

Przód rakiety. Oryginalna rakieta Nike, przeznaczona do zestrzeliwania bombowców, miała kilka głowic bojowych, które otoczone były odłamkami metalu, aby zwiększyć ich pole rażenia.

Nike Zeus gotowy do odpalenia.

Winda z magazynu.

Rakiety przechowywane były w magazynie pod wyrzutnią. Tam też był schron w którym drużyna miała się skryć w trakcie odpalenia (ogień z silników zniszczyłby wszystkie budynki i drzewa w pobliżu). Rakiety osadzone były na szynach, idealnie na środkach ciężkości, dzięki czemu jedna osoba była w stanie je przesuwać bez wysiłku. Ale nigdzie na terenie bazy nie wolno było przebywać samemu - zawsze co najmniej dwie osoby - ze względów bezpieczeństwa.

Wejście do magazynu.

Stanowisko operatora radaru.






I na koniec ciekawostka - w przeliczeniu na dzisiejsze dolary był to najdroższy program wojskowy w historii USA (przynajmniej z tych o których wiemy :-) ).

Święto dziękczynienia

Jedno z mniej skomercjalizowanych świąt w USA. Ale tylko tradycyjny czwartek - po nim następuje czarny piątek (dzień wyprzedaży w sklepach) a potem cybernetyczny poniedziałek - dość nowa sprawa - wyprzedaże w sklepach internetowych.

W tym rok (a patrząc na kalendarz to właściwie zeszłym) razem z znajomymi wybraliśmy w góry San Bernanindo (na północ od Los Angeles), do miejscowości Big Bear Lake - jeden z popularniejszych kurortów górskich w okolicy LA. Święto dziękczynienia to przerwa między sezonem letnim a zimowym, więc było całkiem pusto (+ amerykanie nie wyjeżdżają tak bardzo w tym okresie - raczej spotykają się ze swoimi rodzinami).

Domek

Mieliśmy domek na 5 osób. W skrócie: 2 piętra, TV, 2 kominki, piłkarzyki, 3 grille, niedziałający internet i brak zasięgu komórki.

Nasz domek + mały miejski samochód, wielkości małego busa :-). Spalanie też takie - średnio z 16l/100km, przy przyspieszaniu - dochodziło do 100/100 (leniwa automatyczna skrzynia biegów miała też w tym udział).
Był już pierwszy śnieg.





Jezioro, od którego miejscowość ma swoją nazwę

Matowy Hummer - fajnie wygląda na żywo

Zarządcy szlaku mają zakaz dyskryminacji

Górki

Głównym celem wycieczki (dla mnie przynajmniej) - było pochodzenie po tamtejszych górach. Reszta ekipy nie była jednak zbyt w formie i po pierwszym dniu plany uległy zmianie. A moja strategia motywująca: "mamy tylko 400m do szczytu" zaowocowała powstaniem nowej jednostki - 400 polskich metrów :P.












Jedzenie

Święto dziękczynienia to oczywiście tradycyjny indyk. Próbowaliśmy parę razy:
Pierwsza próba pierwszego dnia - wyszły steki

Dzień drugi - tym razem wyszły żeberka

Trzeciego dnia - byliśmy najbliżej - kurczak :P

Ale jednego dnia mi się udało (brak zdjęcia - musicie mi uwierzyć, choć w dolinie krzemowej zdjęcia jedzenia to podstawa) - w jakieś małej knajpce zamówiłem kanapkę z wędliną z indyka :).