Jedno z mniej skomercjalizowanych świąt w USA. Ale tylko tradycyjny czwartek - po nim następuje czarny piątek (dzień wyprzedaży w sklepach) a potem cybernetyczny poniedziałek - dość nowa sprawa - wyprzedaże w sklepach internetowych.
W tym rok (a patrząc na kalendarz to właściwie zeszłym) razem z znajomymi wybraliśmy w góry San Bernanindo (na północ od Los Angeles), do miejscowości Big Bear Lake - jeden z popularniejszych kurortów górskich w okolicy LA. Święto dziękczynienia to przerwa między sezonem letnim a zimowym, więc było całkiem pusto (+ amerykanie nie wyjeżdżają tak bardzo w tym okresie - raczej spotykają się ze swoimi rodzinami).
Domek
Mieliśmy domek na 5 osób. W skrócie: 2 piętra, TV, 2 kominki, piłkarzyki, 3 grille, niedziałający internet i brak zasięgu komórki.
|
Nasz domek + mały miejski samochód, wielkości małego busa :-). Spalanie też takie - średnio z 16l/100km, przy przyspieszaniu - dochodziło do 100/100 (leniwa automatyczna skrzynia biegów miała też w tym udział). |
|
Był już pierwszy śnieg. |
|
Jezioro, od którego miejscowość ma swoją nazwę |
|
Matowy Hummer - fajnie wygląda na żywo |
|
Zarządcy szlaku mają zakaz dyskryminacji |
Górki
Głównym celem wycieczki (dla mnie przynajmniej) - było pochodzenie po tamtejszych górach. Reszta ekipy nie była jednak zbyt w formie i po pierwszym dniu plany uległy zmianie. A moja strategia motywująca: "mamy tylko 400m do szczytu" zaowocowała powstaniem nowej jednostki - 400 polskich metrów :P.
Jedzenie
Święto dziękczynienia to oczywiście tradycyjny indyk. Próbowaliśmy parę razy:
|
Pierwsza próba pierwszego dnia - wyszły steki |
|
Dzień drugi - tym razem wyszły żeberka |
|
Trzeciego dnia - byliśmy najbliżej - kurczak :P |
Ale jednego dnia mi się udało (brak zdjęcia - musicie mi uwierzyć, choć w dolinie krzemowej zdjęcia jedzenia to podstawa) - w jakieś małej knajpce zamówiłem kanapkę z wędliną z indyka :).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz