środa, 3 października 2012

Roadtrip - Oregon 2

Dzień 3.

Każdy dzień zaczyna się w motelu/hotelu.


Motel. Wszystkie wyglądają prawie tak samo

Kolejny dzień to przejazd przez pustynne tereny w Oregonie.

Zaparkować tylko i można się wprowadzić ;-)

Painted Hills na terenie wykopalisk archeologicznych. Wygląda bardziej na Marsa niż Ziemie.





Wszelkie znaki bardzo fajnie wyglądają tutaj. Chyba mam nowy fetysz ;-)



Clarno Unit. Także część tych wykopalisk. Oprócz paru drzewek to już niezła pustynia.




W całych stanach tysiące dróg czeka na adopcję :-). Zbieranie śmieci na drodze w zamian za informację o tym na znaku

Nic
Multnomah falls

Wieczór w Portland - największym mieście Oregonu. Nocleg mieliśmy poza centrum więc poszukaliśmy informacji o transporcie publicznym. Okazało się, że mają tramwaje (z całe 4 linie) a w internecie twierdzili, że raczej nikogo w nich nie zabijają więc wybraliśmy się do miasta. 20-21 i pusto. Bardzo mało osób, większość rzeczy zamknięta. A gdy Mateusz zaczął mówić jak to dużo mniej jest tu śmierdzących bezdomnych niż w San Francisco to chyba można się domyśleć do jakiej dzielnicy doszliśmy ;-).Wcale nie ma ich mniej i nie są mniej śmierdzący ;-). Podsumowując - miasto nudne i według mnie nie warte odwiedzenia w celach turystycznych.

Rzeka Columbia przed Portland
Pierwszy hotel w którym nie było Biblii ale nauki Buddy :-)

Dzień 4.

Po drodze zobaczyliśmy działanie policji drogowej w USA na żywo. Na autostradzie minął nas ścigacz - jechał może 140km/h, jakieś 30 ponad limit. 2 minuty później zobaczyłem z tyłu światła policyjne z tajniaka (też Charger swoją drogą) - zwolniłem mu pas i pojechał dalej. Kolejne 2 minuty później już go widzieliśmy na poboczu, razem z motocyklistą.

Cel dnia to St. Helens (góra Świętej Heleny), znana z wybuchu znajdującego się tam wulkanu w 1980 (do dzisiaj jest ciągle aktywny). 


Większość terenu jest zamknięta. Jest wyznaczone parę szlaków ale trzeba mieć wykupione bilety/pozwolenia.

Główny punkt obserwacyjny to Johnston Ridge Observatory. W środku było kino z filmem o wulkanie - po projekcji ekran się podniósł i przez okna było widać górę - super wrażenie.

Wizualizacja eksplozji

Osoby które zginęły w skutek wybuchu.
Na górę można wejść, technicznie jest dość prosta, ale w sezonie wydają tylko 100 pozwoleń dziennie, które trzeba rezerwować wcześniej, etc. Może innym razem. Ale trafiliśmy wyjątkowo z pogodą - już od 2 tygodni powinno być brzydko i lać cały czas. A ciągle było słonecznie, więc jedna z dwóch firm organizujących przeloty helikopterem nad wulkanem nadal działała :-). Znaleźliśmy dodatkową osobę żeby obciąć koszty (jakiś Azjata niezbyt mówiący po angielsku) i po opróżnienia konta z jakiś $200 byliśmy już na lądowisku :-).

Przylot poprzedniej grupy

Tankowanie i wyważanie

Radość ;-)


Bubble windows
Skała (po lewej stronie) widoczna w tym jeziorze została wyrzucona przez wybuch


Krater 
Te białe chmury to popiół.

Krater


Radość 2 ;-)
Jezioro do dzisiaj CAŁE wypełnione przewróconymi drzewami, dlatego nie wygląda jak jezioro.
Pogodę i warunki mieliśmy chyba naprawdę dobre bo nawet nasz pilot robił zdjęcia (oczywiście iphonem, bo jakże by inaczej w USA). Swoją drogą był on z Niemiec - dowiedziałem się o tym dopiero po locie. Szkoda, bo zawsze można by zagadać i spytać się o loty nad Warszawą kiedyś tam w XX wieku ;-).

Cała góra zajęła nam dużo czasu i gdy dojechaliśmy na kolejny nocleg w małej mieścinie wszystko już się zamknęło. W samochodzie do jedzenia została nam tylko paczka ciastek - po jakieś 10 na głowę. Super na obiado-kolację ;-). Ale warto było.

Ciekawostki

  • W telewizji przy śniadaniu widzieliśmy informację, że w przyszłym roku może być kryzys na rynku bekonu w stanach! A kto jest winny? Europa? Dokładnie! Tak twierdzili w programie :-)
  • Pracy w IT chyba faktycznie jest tutaj sporo - w radiu jako reklamę słyszeliśmy ofertę pracy dla grafika/designera stron.
  • Na parkingu sklepu stał pickup, ale z przykrytą paką od góry. W pace leżały zakupy i siedziało parę dzieciaków. Mama zamknęła pakę, zapakowała resztę dzieciaków do środka samochodu i pojechała. Niech żyje bezpieczeństwo ;-).
CDN.

3 komentarze:

  1. GET TO THE CHOPPA!!!

    na islandii sie nie udalo to widze w ameryka dorwal heli.

    OdpowiedzUsuń
  2. Miał być przelot nad wulkanem w wakacje i był. Trochę innym i trochę dalej ale i tak się liczy :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. a to juz rozumiem po co te rekrutacje do fb i wyjazdy ;)

    OdpowiedzUsuń