niedziela, 24 lutego 2013

Death Valley

Zachęcony pozytywną recenzją Oli i Michała, w długi weekend wybrałem się ze znajomymi do doliny śmierci. Okazją do długiego weekendu była rocznica urodzin Washingtona, znana także jako dzień prezydentów. Ktoś stwierdził w firmie: "jeśli pracujesz w ten dzień to znaczy to, że nienawidzisz prezydentów" - OK, może nie jestem jakimś wielkim fanem prezydentów, ale z takim argumentem nie można dyskutować.

Wynajęliśmy Jeepa Wranglera (za sprawą porad Oli i Michała) co było bardzo dobrym pomysłem. Na drogach dla samochodów 4x4, wyprzedzaliśmy jakieś biedne sedany, jadące 5 km/h, podczas gdy nasza prędkość była o rząd wielkości większa. Oprócz tego na jednej z tras spotkaliśmy SUVa - utknął w kamieniach przy drodze. Wspólnymi siłami wypchnęliśmy go - w Jeepie z porządnym 4x4 takie rzeczy się nie zdarzają.

Motel - w samej dolinie nie było już miejsca, ale Beatty, małe miasteczko w Nevadzie, jakieś 40min od doliny miało miejsca. Dobrze, że tak zrobiliśmy, bo jak się meldowaliśmy to motelu wisiała kartka, że wszystko wyprzedane i najbliższy nocleg w Las Vegas - jakieś 2h jazdy. W okolicy jest też słynna Area 51 (jakieś 100km od tego miasteczka, więc na amerykańskie warunki - rzut beretem), ale tam może kiedy indziej się wybiorę :-).

Knajpa w miasteczku. Jedna z 3, ale do pierwszej doradzili nam nie iść z powodów higienicznych, a ostatnia to bardziej restauracja - i tak nieźle jak na ~1000 mieszkańców.



A sama dolina - super. Po pierwsze - jest olbrzymia - dobre 300km, albo i więcej, zrobiliśmy jeżdżąc po niej samej. Po drugie - piękna, jak ktoś lubi takie puste miejsca. Trzeba jednak pamiętać, że jest to miejsce które odwiedza się w zimę - temperatura wtedy to jakieś 20-25 stopni. Latem oscyluje w okolicach 50 stopni. Do tego powietrze jest niesamowicie suche więc nie jest to super przyjemna wycieczka w okresie wakacyjnym. Za to teraz - super.

Fotka zrobiona mi z zaskoczenia - tak teraz wyglądam

A to kolejna - znowu z zaskoczenia. Strasznie często mnie zaskakują tutaj w USA.

Badwater - najniżej położony punkt w USA - 86m pod poziomem morza.

Kwiatek osiągnął dno. Ale jeszcze nie pod warstwą mułu :-)

Na zboczu widać małą plakietkę - to poziom morza




Dłuuuuga prosta




Zachód słońca na wydmach



Dolina śmierci jest jednym z najciemniejszych miejsc w USA (choć jest zanieczyszczona światłem przez Las Vegas trochę), ale księżyc był bardzo jasny i nici z super nocnego nieba.

Bazinga!

W samym środku doliny śmierci - zielono i pole golfowe.

Jedno z opuszczonych miast - powstało ich tutaj trochę w ramach gorączki złota (szczyt to 1849 - 49ers to popularna nazwa - np. drużyna futbolowa w SF to własne 49ers) - niektóre przetrwały tylko rok

Węże


Starych puszek i innych śmieci jest sporo

WTF?

Szyb w kopalni złota - (nie?)stety zamknięty.





Samochód się trochę ubrudził

Kluczyki nie pasowały :-(

Autostop to wyzwanie tutaj








Na koniec zwycięzca Oscarów



PS. Dolinia śmierci jest miejscem do którego amerykanie się raczej nie udają - większość turystów to ludzie spoza USA. Pewnie dlatego, że krajobrazy które się tam spotyka, nie są aż tak bardzo różne od tego co się widzi za oknem, jadać gdzieś przez Nevadę czy inne pustynne stany.
PS2. Bardzo dużo rowerzystów kręciło się po dolinie (zarówno górskich jaki i drogowych) - szacunek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz