wtorek, 22 stycznia 2013

SF - po raz n-ty

W USA długi weekend - w poniedziałek wypadał dzień Martina Lutera Kinga. Pogoda była w sam raz na rowerową wycieczkę po SF (trochę chłodno, ale słonecznie i bez deszczu) - warunki nieco bardziej sprzyjające niż w Polsce. Ponownie - rekompensując osobom nieumiejącym czytać poprzedni wpis w którym nie było zdjęć - tym razem prawie same zdjęcia :-)

Droga wzdłuż wybrzeża - zwykle lubi się korkować, a teraz jeszcze jakieś remonty/zwężenia/etc - na piechotę można było prześcigać samochody.

Bay Bridge - łączący SF z Oakland



Port of San Francisco



Parę transportowców za mostem - port towarowy jest tutaj spory :-)



America's Cup się zbliża





To co wszyscy rowerzyści w SF lubią najbardziej - górki!


Księżyc

Słynny Lombard street - ruch na nim jest spory - każdy chce się przejechać. Droga jest jednokierunkowa.



Ostrzeżenie o częstych włamaniach do samochodów...

W oddali - Alcatraz


Nie ma to jak stare drewniane słupy z instalacją elektryczną.






Golden Gate od strony miasta

Golden Gate obecnie jest praktycznie przebudowany od nowa, ale został zostawiony stary wygląd. I dobrze, bo to chyba najpiękniejsza rzecz w całym SF (pomijając niektóre dziewczyny które biegają w jego okolicy w dość skromnych strojach ;-) )

A tu już widok na wejście do zatoki.

Fale całkiem spore







Golden Gate Park i impreza na wrotkach.

Ulica masonów!

Haight street to jedna z ciekawszych ulic - mam znajomych którzy tam mieszkają - chwalą sobie darmową trawkę prosto z wentylacji ;-)

Znajdzie się tu coś dla anarchistów

Wielbicieli grzybków

A także medycznej marihuany - pomogą z receptą!

Festiwal w Yerba Buena Gardens z okazji dnia Lutera.

PS. USA - WTF po raz drugi. Na seansie Django Unchained w kinie było parę matek z dzieciakami - tak gdzieś 5-6 latkami. Film, jak to Tarantino - R rated. A mimo to super matki siedziały z dzieciakami z dobrą godzinę na filmie zanim wyszły. WTF?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz